Alicja Sinicka "Uwikłana"
Bohaterką i zarazem narratorką najnowszej powieści Alicji Sinickiej, thrillera psychologicznego w nurcie domestic noir, jest dwudziestodwuletnia Zuza. Poetka, której twórczość podbija Instagram. Dziewczyna pragnąc uporać się z trudnymi doświadczeniami ostatnich lat, stracie adopcyjnych rodziców oraz tajemniczym zaginięciu siostry, postanawia opuścić swoje kołobrzeskie mieszkanie i wraz ze swoim chłopakiem zamieszkać w wiejskiej rezydencji jego rodziców.
Czy, aby na pewno w otoczonym gęstym lasem starym domu na końcu świata, w miejscu gdzie za oknami wiatr złowrogo świszcze w koronach drzew, w środku drewniane schody skrzypią przy każdym kroku, a wszystkie pomieszczenia za zamkniętymi drzwiami skrywają tajemnice byłych i obecnych mieszkańców, ta nadwrażliwa dziewczyna odnajdzie spokój? Czy uda jej się nawiązać pozytywne relacje z bratem bliźniakiem swojego partnera oraz ich wspólną przyjaciółką?
W zasadzie od samego początku obserwujemy jak bohaterom z coraz większym trudem przychodzi udawanie. Skrywana pod płaszczykiem półuśmiechów i uprzejmości na pokaz wzajemna niechęć, dość szybko zaczyna być okazywana jawnie. Szereg dziwnych zdarzeń, których w klaustrofobicznej przestrzeni starej willi doświadcza Zuza, pojawiające się w jej głowie migawki wspomnień z feralnej nocy, podczas której zaginęła jej siostra sprawiają, że trudno jej odróżnić rzeczywistości od wytworów wyobraźni, jawę od snu. Zagubiona, niepewna, przerażona – nie ufa już nikomu, a najmniej sobie.
Sinicka budując mroczny, duszny klimat „Uwikłanej”, sięga po stare, sprawdzone sposoby. Zarówno miejsce akcji, jak i postać głównej bohaterki są dosyć typowe. Naiwna wiara Zuzy w to, że w domu na odludziu, wśród ludzi, których nie darzy, ani sympatią, ani zaufaniem przyniesie ukojenie i przywróci jej wewnętrzny spokój były mocno naciągane od początku. Miałam jednak nadzieję, że dalej Autorka czymś zaskoczy. Niestety tak się nie stało.
Tropy, które podsuwa są tak oczywiste, że dość szybko staje się jasne dokąd ta historia zmierza i jaki będzie jej finał. Siłą rozpędu brnęłam w tę fabułę dalej, w zasadzie tylko po to, aby potwierdzić swoje przypuszczenia. Uczucie niepewności, może nawet lekkiego niepokoju, które na początku odczuwałam, szybko ustąpiły niedowierzaniu. Mimo pierwszoosobowej narracji nie zdołałam utożsamić się, ani współodczuwać z naiwną, oderwaną od rzeczywistości i rozchwianą emocjonalnie Zuzą.



Komentarze
Prześlij komentarz