Danuta Mikołajewska "Reanimacja"
„Reanimacja”
Danuty Mikołajewskiej to wielopłaszczyznowa powieść, ukazująca funkcjonowanie
środowiska lekarskiego na tle pewnej epoki. Kontekst społeczno-polityczny jest
tutaj niezwykle istotny i nie da się zrozumieć przesłania tej historii, pewnych
decyzji i zachowań bohaterów bez chociażby minimalnej wiedzy na temat realiów
życia w Polsce, w latach 80, 90 i początku XXI w.
Fabuła
powieści podzielona została na dwie części. Pierwsza z nich, osadzona w latach
80 minionego stulecia ukazuje zmagania młodej lekarki Ewy, która zmuszona jest
porzucić Metropolię i realizować się zawodowo w małym, powiatowym szpitalu.
Obserwujemy jak ambitna idealistka, młoda mężatka, matka dwóch synów i żona
Adama usiłuje godzić życie zawodowe z prywatnym. Zarówno mąż, jak i zastałe,
niechętne jakimkolwiek zmianom środowisko małomiasteczkowego szpitala
zdecydowanie jej tego nie ułatwiają. W drugiej części, osadzonej w początkach
XXI w., obserwujemy dalsze zmagania Ewy z własnymi ambicjami zawodowymi i
trudnościami w życiu prywatnym. Kobieta wraz z rodziną wraca do Metropolii. Z
powiatowego szpitala przenosi się do kliniki, jednak problemy na gruncie
zawodowym, choć zupełnie inne, nadal jej towarzyszą. Zmienia środowisko, ale
nieudolność systemu w takim samym stopniu oddziałuje na powiat i na
województwo, na wiejski ośrodek zdrowia i klinikę. Brak zrozumienia i wsparcia
ze strony męża, dorastające dzieci i ich problemy – z tym również będzie
musiała się zmierzyć. Zawodowe i prywatne zmagania Ewy, w zmiennych
proporcjach, przenikają się na kartach powieści tworząc autentyczny obraz
środowiska lekarskiego i pokazując jaka jest cena wykonywania tego
zawodu.
Przedstawiona
na kartach „Reanimacji” historia sama w sobie nie jest ani odkrywcza, ani
zaskakująca, szczególnie dla pacjentów, ich rodzin, a także tych, którzy na
bieżąco śledzili i śledzą doniesienia medialne dotyczące ustaw i funkcjonowania
służby zdrowia w Polsce. Zaskakuje natomiast sposób w jaki została podana.
Mnóstwo metafor, porównań, wyszukanych epitetów, czynią z historii, która
bez problemu mogłaby zamknąć się na maksymalnie 300 stronach, opasłe tomisko
liczące ich 564. Ten iście barokowy język i styl Autorki nie tyle utrudniają
jej odbiór, co zwyczajnie zniechęcają do czytania. W moim odczuciu, zupełnie
nie korespondują z jej treścią. Dość kuriozalny wydaje mi się też sposób
narracji. Narrator wszechwiedzący w osobie męża głównej bohaterki. Jak dla
mnie, to zupełnie zbędne udziwnienie.
Reasumując, polecam tę książkę wytrwałym, którzy ze względu na treść zechcą przebić się przez formę.
Recenzja we współpracy z Oficyną Wydawniczą Wexel.



Komentarze
Prześlij komentarz