Holly Miller "Nas dwoje"
„Nas dwoje” to historia miłosna dwojga poranionych przez życie trzydziestokilkultaków – Joela i Callie.
On – obiecał sobie, że nigdy się już nie zakocha. Wie, że obdarzenie kogoś uczuciem, obarczone jest ryzykiem, że tę osobę spotka coś złego. Jednak, kiedy poznaje Callie nie potrafi zapanować nad rodzącą się między nimi miłością.
Ona – niedawno straciła w wypadku najlepszą przyjaciółkę. Choć bardzo się stara, nie umie poradzić sobie ze smutkiem i żalem. Pomaga mężowi zmarłej przyjaciółki prowadzić kawiarnię. Pewnego dnia na kawę i ciastko wpada Joel. Wystarczy jedno spojrzenie, aby wiedziała że znalazła miłość swojego życia.
„Oboje wydają się dla siebie stworzeni. Młodzi, spragnieni ciepła i bliskości, poszukujący sensu życia. Ich historia dopiero się zaczyna, ale Joel już wie, jak się skończy…”
Historia miłosna Joela i Callie choć piękna jest niestety schematyczna i przewidywalna. Absolutnie nic mnie tutaj nie zaskoczyło. Może właśnie ta przewidywalność sprawiła, że książka nie grała mi na emocjach, tak jakbym tego oczekiwała. Obyło się bez łez i nadmiernych wzruszeń.
Podoba mi się za to poetycki język tej powieści, który idealnie oddaje nastrój i współgra z całą historią. Styl autorki również zasługuje na uznanie. Aż trudno uwierzyć, że to literacki debiut.
Mimo wszystko nie rozumiem fenomenu tej książki. Czytając tak pozytywne recenzje spodziewałam się znacznie więcej.



Komentarze
Prześlij komentarz