Liz Nugent "Pod skórą"
Znacie to uczucie, kiedy zwiastun okazał się lepszy od filmu, albo gdy recenzje książki wzbudziły większe emocji niż ona sama? Mniej więcej tak się czuję po lekturze „Pod skórą” Liz Nugent.
„Pod skórą” to historia życia kobiety pochodzącej z małej irlandzkiej wyspy „znanej z biedy i obłędu”. Cordelia – wychowywana w surowych warunkach, ukochana córeczka tatusia, nieustannie zapewniana o swojej wyjątkowości, zazdrosna o relację matki i ojca, stale dokuczająca trójce swoich braci dopuszcza się kłamstwa, które wpływa na życie całej rodziny. Ukazanie konsekwencji, zdawałoby się jednego, małego, niewinnego kłamstwa dziecka to jeden z wątków powieści.
W głównej mierze jednak Liz Nuget skupia się na przedstawieniu życia Cordelii. Od dzieciństwa aż po starość. Wraz z główną bohaterką podróżujemy z Irlandii, przez Londyn, Niceę, aż do Monako, z każdą przeczytaną stroną coraz lepiej poznając jej zwichrowaną, socjopatyczną osobowość. Ta oszałamiająco piękna, przekonana o swojej wyjątkowości, o tym, że może być kim chce, egoistyczna, pozbawiona empatii, niezdolna do miłości, traktująca ludzi instrumentalnie kobieta wszędzie gdzie się pojawia zostawia zgliszcza.
Liz Nugent pozwala nam zanurzyć się dogłębnie w wewnętrzny świat głównej bohaterki oddając jej głos. Beznamiętna, pozbawiona jakichkolwiek emocji, pierwszoosobowa narracja niesamowicie mnie nużyła. Życie Cordelii, kiedy już uświadomimy sobie z jakim typem osobowości mamy do czynienia, niczym nie zaskakuje. Kolejni bohaterowie pojawiają się na kartach powieści w zasadzie tylko po to, aby pokazać jej egoizm, bezkompromisowość i wyzucie z wszelkich uczuć.
Przyznaję jednak, że jest to książka kilku mocnych momentów (szczególnie gdy jest się rodzicem), jednak patrząc na całość, zarówno przedstawiona historia jak i główna bohaterka nie wywołały we tak silnych emocji jak się spodziewałam. Nie czułam również tego charakterystycznego dla obcowania z thrillerem napięcia czy niepokoju. Zakończenie, choć symboliczne, wydaje mi się mocno naciągane.
Pewnie gdyby ta historia tak mnie nie znużyła, udałoby się Autorce skłonić mnie do refleksji na temat pochodzenia zła. Zastanawiałabym się czy mieszkańcy maleńkiej wysepki, mówiąc o Cordelii, że „są winni, niewinni, albo z gruntu źli. A w Tobie zawsze było samo zło” mieli rację, czy może jednak to wychowanie, dom rodzinny i życiowe doświadczenia wpłynęły na to kim się stała. Czuję się jednak tą powieścią tak zmęczona, że nie mam na nie ani siły, ani ochoty na takie rozważania.



Komentarze
Prześlij komentarz