Magda Stachula "Odnaleziona"
Akcja „Odnalezionej” rozpoczyna się kilka miesięcy po ucieczce głównej bohaterki do Kopenhagi. Lena pracuje jako opiekunka starszej kobiety, mieszka u niej i powoli odzyskuje równowagę. Jednak ten stan nie trwa długo. Na trop Leny wpada Emil, jej krakowski współlokator, który podjął pracę w kopenhaskim szpitalu. Niedługo później, w Danii, zjawia się były partner dziewczyny, Nikodem, a zaraz za nim przybywa jego nadopiekuńcza mamusia. Chorobliwie zazdrosna partnerka Emila oraz pani dyrektor Instytutu Polskiego sporo namieszają w życiu Leny.
Narracja pierwszoosobowa prowadzona z perspektywy czterech bohaterów to zabieg bardzo interesujący, pozwalający poznać i zrozumieć postępowanie i motywacje postaci. Choć akcja powieści ma bardziej i mniej porywające momenty, Autorka serwuje nam wiele zaskakujących plot twistów dzięki czemu książkę czyta się szybko i z niesłabnącym zainteresowaniem.
Odniosłam jednak wrażenie, że historia Leny, jej postać, choć niewątpliwie stanowi spiritus movens powieści, pozostaje w cieniu. Wątki, które z założenia miały być pobocznymi oraz bohaterowie drugoplanowi zdecydowanie zdominowały „Odnalezioną”. Kilka dni po skończonej lekturze mam w pamięci tylko to, że Lenie stale towarzyszył paraliżujący strach i niepewność jutra, za to bardzo dokładnie pamiętam historię Anny, pani Sary, nieporadność Nikodema i jego relacje z nadopiekuńczą matką. Pamiętam historię związku Emila i jego partnerki, w którym chorobliwa zazdrość doprowadziła do tragedii. Mam w pamięci wątek historyczny, który Autorka umiejętnie wplotła w fabułę i który bardzo mnie zainteresował. To właśnie te, choć z założenia drugoplanowe elementy fabuły, stanowią siłę i wartość tej powieści.
Samo zakończenie „Odnalezionej” bardzo mnie rozczarowało. Liczyłam na jakiś przełom w historii głównej bohaterki. Sądziłam, że tytuł sugeruje nie tylko fizyczne jej odnalezienie przez głównych zainteresowanych, ale że ma niejako drugie dno. Myślałam, że Lena odnajdzie sposób na wyjście z impasu. Tymczasem, po ponad trzystu stronach, wróciliśmy do punktu wyjścia.
„Odnaleziona” to thriller, który niewątpliwie trzyma w napięciu, z licznymi zaskakującymi plot twistami, świetnie wykreowanymi postaciami, z wiwisekcją relacji nadopiekuńczej matki z dorosłym synem, czy obrazem tego do czego może doprowadzić chorobliwa zazdrość o partnera. Zabrakło mi tutaj jednak ostatecznego rozstrzygnięcia historii Leny.
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Edipresse Książki.
Komentarze
Prześlij komentarz