Sylwia Bies "Ludzie niczyi"
"W tajemnicach nie ma nic złego, pod warunkiem, że niepowołane ręce nie próbują na siłę podnieść kurtyny, wyłuskać prawdy jak fasoli, uparcie dotrzeć do sedna sekretu, odzierając go z iluzji, w którą pieczołowicie został otulony. Odkrywanie tajemnic potrafi być o wiele bardziej niebezpieczne niż stanie na ich straży. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc ci najbardziej dociekliwi prędzej czy później orientują się, że igrają z samym diabłem”.
„Ludzie niczyi”, jak na prawdziwy dreszczowiec przystało, to historia z gęstym, dusznym, tajemniczym, budowanym umiejętnie, strona po stronie klimatem. Sylwia Bies stworzyła historię, w której ma się wrażenie, że zło jest wszechobecne, nie pozwala swobodnie oddychać, jest jak pętla zaciskająca się coraz mocniej na szyi czytelnika. To właśnie ten niesamowicie mroczny klimat oraz genialnie oddane i opisane emocje bohaterów są największą siłą tej książki.
Powieść rozpoczyna, pisany w narracji trzecioosobowej, prolog, który długo zdaje się nie mieć związku z resztą przedstawionej historii. W pierwszym rozdziale poznajemy mieszkającą w Warszawie Anetę, która rezygnuje z pracy w przedszkolu, opuszcza stolicę i przenosi się do małego, bliżej nieokreślonego, sennego miasteczka, aby zamieszkać u nowych pracodawców i podjąć się opieki nad ich kilkuletnią córką. Już z tego pierwszego, pisanego, podobnie jak reszta książki, w narracji pierwszoosobowej rozdziału dowiadujemy się, że kobieta próbuje uciec przed przeszłością. W kolejnych rozdziałach poznajemy Nadię i Michała - pracodawców Anety oraz Wiktora i Anastazję, dzieci które wspólnie wychowują. Bardzo szybko okazuje się, że nowi przełożeni kobiety oraz mieszkający z nimi mrukliwy, wycofany nastolatek, mają swoje mroczne sekrety. Cała czwórka codziennie prowadzi ze sobą swoistą grę, karmi się kłamstwami, aby chronić swoją przeszłość. Kto wygra? I czy w ogóle można tutaj mówić o jakiejkolwiek wygranej?
Historia o determinacji i sile, z których często nie zdajemy sobie sprawy, a które w nas drzemią i ujawniają się w obliczu zagrożenia. Autorka pokazuje do czego zdolny jest człowiek, aby chronić swoje sekrety. To historia ludzi, którzy zmuszeni są porzucić przeszłość i w innym miejscu rozpocząć nowe życie. Niektórzy decyduje się na ten krok świadomie, inni - nie mają nic do powiedzenia, dzieje się to wbrew ich woli. Sylwia Bies stawia przed czytelnikiem pytanie: czy możliwe jest całkowite odcięcie się od przeszłości i zbudowanie życia na nowo? Zdradzę Wam, że udziela na nie odpowiedzi, jakiej? - musicie przekonać się sami.
„Ludzie niczyi” to doskonale skonstruowany thriller z nurtu domestic noir. Pełen emocji i wewnętrznych rozterek niejednoznacznych postaci toczących walkę z demonami przeszłości.
To lektura absolutnie obowiązkowa dla fanów gatunku. I choć niektóre elementy tej misternie skonstruowanej i stopniowo odkrywanej układanki, uda Wam się połączyć, to gwarantuję, że nie wszystkie i finalnie będziecie zaskoczeni. Sylwia Bies po raz kolejny udowadnia, że „umie w thrillery”, a jej warsztat pisarski jest doskonały.
I na koniec, dwa cytaty ku refleksji.
„Ludzka tragedia aktualna jest tak długo, dopóki przynosi zyski. A później goodbye, nara, auf wiedersehen, odchodzi do strefy niebytu, wyparta przez jeszcze bardziej słone łzy, jeszcze głębszą żałobę, jeszcze bardziej makabryczną i szokującą zbrodnię”.
„Od najwcześniejszych lat planujemy życie w najdrobniejszych szczegółach, pomijając w wyobrażeniach moment własnej śmierci. Robimy to celowo, wierząc, że uda nam się bezterminowo odroczyć wyrok. To niemożliwe. Nikt z nas nie jest nieśmiertelny. Co więcej, czasem śmierć definiuje nas o wiele bardziej niż całe życie. To jak umieramy bywa niemniej ważne od tego, jak żyliśmy”.
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Vectra.
Komentarze
Prześlij komentarz