Radosław Dąbrowski "Kryzys"
Andrzej, wykładowca akademicki w średnim wieku, doświadczający kryzysu wiary i niemocy twórczej, po blisko trzydziestu latach nieobecności wraca w rodzinne strony, aby pochować ojca. Powrót do rodzinnego domu, do miejsc dzieciństwa przywołuje odległe, niezbyt miłe wspomnienia i skłania mężczyznę do rozważań o życiu, śmierci, przemijaniu.
Radosław Dąbrowski w swoim literackim debiucie funduje czytelnikowi oniryczną, pełną symboli i filozoficznych rozważań podróż w przeszłość. Fabułę „Kryzysu” zdecydowanie zdominowały przemyślenia Autora dotyczący religii, szeroko rozumianej kultury i sztuki. Dużo miejsca poświęcił Dąbrowski filmowi, fotografii, a także roli twórcy.
Historia snuje się niezwykle leniwie, a jej powolny, jednostajny rytm zaburzają tylko nieliczne dialogi. Ta nużąca jednostajność, przytłaczająca mnogość poruszanych przez Autora zagadnień i brak tematu wiodącego sprawiają, że lektura „Kryzysu” wymaga od czytelnika dużego skupienia. Lektury nie ułatwiają okrągłe zdania, wycyzelowane (aż do przesady) wielopiętrowe metafory, zamiłowanie Autora do symboli. Razi brak indywidualizacji języka postaci. Choć akcję „Kryzysu” osadził Dąbrowski w powojennej rzeczywistości, główny bohater przywodzi na myśl typowego polskiego dekadenta; refleksyjnego egocentryka o ponadprzeciętnej inteligencji, apatycznego, izolującego się, stale poszukującego sposobu na życie, fascynującego się parapsychicznymi zjawiskami, uważającego sztukę za jedyny przejaw kultury, jednocześnie będąc przekonanym o własnej, twórczej niemocy. Bohaterowie drugoplanowi pojawiają się nagle i na chwilę, a ich obecność potrzebna jest Autorowi głównie do tworzenia kolejnych rozbudowanych dygresji.
Przytłoczyła i znużyła mnie lektura „Kryzysu”. Trzysta stron na wskroś przesyconych apatią, zdominowanych filozoficznymi rozważaniami, drobiazgowymi opisami przeżyć wewnętrznych, przemyśleń i rozterek bohatera, z którym nie byłam w stanie się utożsamić. Zmęczyło mnie to balansowanie pomiędzy jawą i snem, doszukiwanie się ukrytych znaczeń, a nawet ten niezwykle wyszukany język. Jak napisał Autor „(...) w niektórych przypadkach oczy danego czytelnika zwyczajnie nie są oczami, dla których powstała książka” i słowa te, w przypadku „Kryzysu” odnoszą się do moich oczu.
Za możliwość zmierzenia się z lekturą dziękuję Autorowi.
Komentarze
Prześlij komentarz