Anna Kańtoch "Samotnia"

 


Leon Cichy jest pisarzem, który w następstwie wypadku traci wzrok. W przystosowaniu się do nowej rzeczywistości i codziennym funkcjonowaniu wspiera go poślubiona tuż przed wypadkiem żona, której nie zdążył przedstawić nawet najbliższej rodzinie. W miarę upływu czasu, Leon zaczyna mieć coraz więcej wątpliwości, czy kobieta, z którą mieszka w istocie jest tą, z którą się związał. To jednak dopiero początek jego problemów. Wkrótce stanie się świadkiem i uczestnikiem niepokojących zdarzeń, a jego opiekunka zniknie.

„Bywały momenty, gdy tak się wciągałam w perspektywę bohatera, że dziwił mnie fakt, że ja sama widzę” - powiedziała Anna Kańtoch o procesie powstawania „Samotni” w jednym z wywiadów. Przyznać muszę, że czytając tę powieść, miałam takie same odczucia. Autorka nie tylko znakomicie oddała codzienność osoby niewidomej, realistycznie przedstawiła trudności z jakimi musi się mierzyć, ale także stworzyła opisy miejsc, bohaterów zupełnie pozbawione cech wizualnych. Poprzez pierwszoosobową narrację stanowiącą zapis nagrań z dyktafonu głównego bohatera, nieustannie zmuszała mnie, bym tak jak Leon Cichy, odbierała świat z wyłączeniem zmysłu wzroku.

„Samotnia” to thriller psychologiczny wykorzystujący motyw izolacji, samotności. To odosobnienie w przypadku głównego bohatera powieści nie jest jednowymiarowe. Cichy nie dość, że mieszka na wiejskim odludziu, w miejscu, które sam określa mianem samotni, poprzez utratę wzroku czuje się wyalienowany, nierozumiany. Sytuacja w jakiej się znalazł, podejrzenia, które żywi wobec mieszkającej z nim kobiety, momentami nawet jemu samemu wydają się mało prawdopodobne. Zaczyna posądzać się o urojenia, nie jest pewny czy powinien wierzyć swoim zmysłom. Tym bardziej, że prawdziwe wspomnienia mieszają się w jego głowie ze stworzonymi fabułami. Czy w sytuacji, gdy nie może ufać sobie, powinien ufać innym?

Anna Kańtoch funduje czytelnikowi historię zbudowaną ze wspomnień i retrospekcji, z których sukcesywnie wyziera okrutna zbrodnia. Wszechobecna atmosfera grozy, gęsta od skrywanych przez bohaterów tajemnic i niedomówień. Spowijające Leona Cichego niczym całun, fizycznie odczuwalne przez czytelnika, mrok i ciemność. Niespieszne tempo akcji. Umiejętnie budowane napięcie. Kilka zaskakujących plot twistów i wręcz szokujące zakończenie. To wszystko sprawia, że „Samotnię”, do samego końca, czyta się z zapartym tchem. To jeden z lepszych thrillerów psychologicznych, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Gorąco polecam!

[współpraca reklamowa z wydawnictwem Marginesy]

Komentarze

Popularne posty