Jon Fosse "Białość"
Jon Fosse, laureata najważniejszej nagrody literackiej świata, serwuje czytelnikowi niewiele ponad czterdzieści stron zrytmizowanej prozy, wymykającej się jednoznacznej interpretacji.
Niesiony nudą bohater (i zarazem narrator) „Białości” wsiada do samochodu, rusza w podróż bez celu i grzęźnie. W głębi gęstego lasu i we własnych myślach, uczuciach, wspomnieniach i wyobrażeniach. Podążając za nim w poszukiwaniu pomocy, coraz głębiej wchodzimy w ciemny las. Prowadzeni strumieniem świadomości, balansujemy na granicy jawy i snu, tego co realne i nierzeczywiste.
Wbrew tytułowi, sporo jest w „Białości” czerni i szarości. Najmocniej wybrzmiewa dojmująca samotność bohatera, której odczuwanie potęgują okoliczności w jakich się znalazł; dźwięcząca w uszach cisza, ciemność i pustka. Fosse maluje słowem przejmujący obraz przemijania i śmierci. Tworzy portret rodzinnych relacji i tęsknoty za bliskimi. Stawia pytania o wiarę, w Boga i zjawiska nadprzyrodzone. Nieustannie prowokuje do zanurzenia się w głąb własnych myśli i emocji, do przefiltrowania doznań bohatera przez własne doświadczenia.
Jest w „Białości” jakaś hipnotyzująca moc. Fosse uwodzi czytelnika melodią zdań i przestrzenią, którą każdy zagospodaruje inaczej. Krótka nowelka, do przeczytania w kilkadziesiąt minut, a rozmyślania godzinami. Cieszę się, że „Septologia” już czeka na mojej półce.
Przełożyła Iwona Zimnicka
(współpraca reklamowa z wydawnictwem ArtRage)





Komentarze
Prześlij komentarz