Wawrzyniec Hyska "Ciąg zbieżny"

 


"Wyrzucanie nadmiarowych, niepotrzebnych rzeczy przestało mu wystarczać. Rozsmakował się w tym uczuciu straty, kiedy oddawał coś, co lubił, kiedy wyrzekał się czegoś, co miało znaczenie. To było jak zdrapywanie strupa, jak wyciskanie pryszczy, brudne, trudne i przyjemne zarazem”.

Marek Lipke jest jedynakiem, synem emerytowanej nauczycielki i wykładowcy akademickiego. Pochodzi z okolic Torunia, ale od lat mieszka i pracuje w Warszawie. Jest programistą w międzynarodowej korporacji, właścicielem mieszkania w kamienicy. Żyje beztrosko, dobrze mu się powodzi. Do czasu. Pewnego dnia postanawia zmienić swoje życie, odzyskać przestrzeń i kontrolę poprzez konsekwentne pozbywanie się zbędnych rzeczy i niekupowanie nowych. Decyzja Marka zbiega się w czasie z wiadomością o aresztowaniu ojca. Początkowo mężczyzna bagatelizuje wieści z Torunia, ale po rozmowie z adwokatem i wkroczeniu do jego mieszkania (i życia) matki, wie że sprawa jest poważna.

Świadome decyzje bohatera będące (częściowo) konsekwencją zdarzeń, na które nie ma wpływu, napędzają fabułę powieści, w której Wawrzyniec Hyska bierze na tapet konsumpcjonizm i relacje rodzinne. Pokazuje jak bardzo można zapędzić się w pozbywaniu. Od odrzucania rzeczy niepotrzebnych płynnie przejść do tych, zdawałoby się, niezbędnych do normalnego funkcjonowania. Obrazuje jak łatwo od redukcji dóbr materialnych dojść do redukcji relacji. Burząc iluzoryczną fasadę idealnej rodziny, ujawniając zakłamanie, brak szacunku i lojalności w relacjach, ogarniętemu szałem pozbywania się, przekraczającemu kolejne granice odrzucania Markowi, daje powód do zerwania rodzinnych więzi. Czy okaże się on dla mężczyzny wystarczający? Musicie przekonać się sami.

Wawrzyniec Hyska nie bierze jeńców. Pisze odważnie i bezpardonowo, żywo i zarazem refleksyjnie. Świetny pomysł na fabułę. Zaskakujące zakończenie. Lekkie pióro, które sprawia, że powieść czyta się sprawnie. Mogłabym czepiać się wiarygodności przedstawionych zdarzeń, czy hojnego szafowania terminologią z zakresu technologii informatycznej, która w moim odczuciu niczego do powieści nie wnosi. Prawda jest jednak taka, że nieustannie prowokując do myśli jak postąpiłabym będąc na miejscu bohatera, „Ciąg zbieżny” dostarczył mi znakomitej rozrywki i zmusił do refleksji o wartościach, jakości relacji, priorytetach i realnych potrzebach.

Komentarze

Popularne posty