Emilia Kubaszak "Brzemię"
Ona – panienka z dobrego domu, wychowywana pod kloszem, córka partyjnej szychy. Nie brakuje jej niczego, poza odrobiną ciepła, zainteresowania i miłości rodziców. On – opuszczony przez brata, bity i poniżany przez ojca. W wieku 14 lat zostaje sierotą i może liczyć tylko na siebie. Aby przetrwać, wkracza na drogę przestępstwa.
Przewrotny los krzyżuje ich ścieżki. Choć rozmijają się w swoich pragnieniach i oczekiwaniach, po wielu perturbacjach zostają parą, małżeństwem, w końcu – rodzicami. Pierwsza część thrillera psychologicznego „Brzemię” kończy się w momencie, kiedy młodzi rodzice podejmują dramatyczną i brzemienną w skutkach decyzję.
Następnie Autorka funduje czytelnikowi fabularną dziurę, aby w drugiej części pokazać jak wygląda ich życie po dwudziestu pięciu latach od podjęcia TEJ decyzji. Oczywiście tę lukę Kubaszak stara się wypełnić wzmiankami o tym, co działo się w życiu bohaterów, ale czyni to dosyć wybiórczo i tylko z kobiecej perspektywy. Niedosyt pozostaje. Opowieść o życiu małżonków przeplata historią tajemniczego Antona, założyciela i przywódcy pewnej sekty. I znowu, trudno oprzeć się wrażeniu, że i ten wątek powieści został mocno spłycony.
„Brzemię” to historia o tym jak doświadczenia z dzieciństwa determinują dorosłe życie. O tym, że często niezamierzenie powielamy błędy rodziców. Niekiedy wystarczy jedna nieprzemyślana, zbyt pochopnie podjęta decyzja, aby skomplikować życie sobie i swoim najbliższym. O ile jednak tematyka książki wydaje się ciekawa, o tyle sposób realizacji już mniej.
Prawdopodobieństwo niektórych zdarzeń jest mocno wątpliwe. Lata 80. minionego wieku, Poznań, czternastolatek topi ciało zmarłego ojca w Warcie, porzuca szkołę, żyje i utrzymuje się sam, nie budząc zainteresowania sąsiadów ani służb. Ważkie, życiowe decyzje bohaterowie podejmują ad hoc i natychmiast realizują, nierzadko bez przeszkód i trudności. Zwroty akcji jakie funduje nam Autorka zamiast łagodnie zaskakiwać sprawiają, że brwi unoszą się do połowy czoła ze zdziwienia i niedowierzania. Stwierdzenia w stylu „Czas spędzony przed telewizorem uczynił z niego świadomego obywatela, konsumenta, człowieka obytego ze światem kultury i nauki.” oraz napuszone, patetyczne życiowe „mądrości” rozsiane po całej książce dopełniają całości.
Jakiś czas temu obiecałam sobie nie rozpisywać się nadmiernie w przypadku książek, których nie polecam, więc pozwólcie, że w tym miejscu postawię kropkę.
(współpraca z @wydawnictwo_oficynka)
Komentarze
Prześlij komentarz